Moja przygoda z FCR 2020

Na zaproszenie Mariusza Szeiba uczestniczyłem w VIII. maratonie Freedom Charity Run 2020 na trasie Gdańsk-Berlin. Towarzyszyli mi koledzy z  LC Krotoszyn –  Sławomir Bujakiewicz, który biegł w sztafecie i Zbigniew Romała, który był naszym kierownikiem technicznym i suportem, pomagając w trakcie biegu.

3 września pobiegliśmy, we wspólnej sztafecie, na odcinku 17. km z Suchego Lasu do Poznania. Mieliśmy możliwość uczestniczyć w międzynarodowym biegu na trasie z Gdańska do Belina (675 km). Uczestnicy biegu akcentują w ten sposób 75. rocznicę zakończenia II. Wojny Światowej, podkreślają jak ważna jest dobrosąsiedzka współpraca polsko-niemiecka i zbierają fundusze na Dom Autysty w Poznaniu oraz rozbudowę szkoły w Kibeho w Rwandzie.

Moja pasja do biegania zaczęła się dużo, dużo wcześniej. Kiedy zaczynałem swoją przygodę w 2015 r. planowałem, że przebiegnę maraton. Pierwszy raz buty biegowe założyłem 15. lipca w Łodzi i tam też kupiłem w Decathlonie swój pierwszy strój do biegania. Nie wiem czy ta data jest przypadkowa, ale właśnie 15 lipca jest datą rocznicy zwycięskiej bitwy pod Grunwaldem w 1410 r.

Na przebiegnięcie 42 km 195 m dałem sobie 5 lat przygotowań. Zakładałem,
że przez 3 lata będę brał udział w biegach na 10 km, w kolejnym roku - w półmaratonach i w następnym - w maratonie. I tak właśnie było. Kiedy zaczął się rok 2019 rozpocząłem swoje bieganie od półmaratonów. Przebiegłem ich 6, m.in. w Ostrowie Wielkopolskim, Poznaniu, Grodzisku Wielkopolskim, Kaliszu, Jarocinie i Świdnicy.

Wiedziałem, że następny rok będzie przygotowaniem do królewskiego dystansu.

Od stycznia 2020 r. rozpocząłem przygotowania, trenując od 4. do 6. razy w tygodniu. Zapisałem się na maratony w Krakowie i Poznaniu. Niestety, pandemia zmieniła wiele w świecie, w tym również w sporcie. Mimo wielu przygotowań nie brałem jeszcze udziału w żadnych zawodach w tym roku.

Kiedy dowiedziałem się o biegu przygotowywanym przez Mariusza Szeiba, skontaktowałem się z nim. Niestety, miał już skompletowaną drużynę na edycję FCR 2020. Zadeklarowałem, że przyjadę do Poznania, żeby towarzyszyć biegaczom. Wspólnie z kolegami z Klubu Lions Krotoszyn uzgodniliśmy, że pojedziemy w trzy-osobowym teamie. I tak też się stało. Wyjechaliśmy w samo południe z Koźmina Wielkopolskiego naładowani pozytywną energią i dobrze nastawieni do biegu. Kilkukrotnie konsultowaliśmy ze Sławkiem jak się przygotować, jak pobiec, żeby dobrze reprezentować nasz Klub.

Na parkingu w Suchym Lesie spotkaliśmy pozytywnie nastawionych ludzi do biegania, idei pomocy, ale i do życia. Ten entuzjazm przejawiał się przez cały dzień. Na trasie biegu były przewidziane przerwy, gdzie dołączali do nas kolejni biegacze. Był to moment na dyskusję i wymianę doświadczeń, ale też czas, żeby lepiej się poznać.Opowiadaliśmy o biegu, ale również i o bieganiu w ogóle. Nie zabrakło tematów o celach charytatywnych i społecznych.

Podczas tych kilku godzin spędzonych na trasie biegu, pod Pomnikiem Wolności czy podczas uroczystej kolacji, nie było między nami granic - radości, pozytywnej energii i entuzjazmu.  

Kiedy już bieg się zakończył, a my po intensywnym dniu wracaliśmy samochodem do Koźmina Wielkopolskiego, przez całą drogę dyskutowaliśmy, o tym co nas w tym dniu spotkało. Fakt - byliśmy trochę zmęczeni, ale bardzo szczęśliwi. Najbardziej udzielił nam się entuzjazm i pasja spotkanych ludzi.

To właśnie ta grupa wspaniałych ludzi, którzy biegli z Gdańska do Berlina, poświęcając swój czas i wkładając w to mnóstwo energii i zaangażowania.

Nic dodać nic ująć. Można tylko powtórzyć ideę biegu: We Run - We Serve.

Jak sami o sobie mówili, są „Happy Team”, czyli: Dominika, Susanne, Mariusz, Arek, Darek, Mateusz i Jacek. I tak też ich zapamiętam.

Dla mnie ten bieg był dobrym egzaminem po całym cyklu przygotowań. Ale nie
o to w tym tak naprawdę chodzi. Ten bieg FCR to: spotkanie, ogrom emocji i mnóstwo dobrej energii, a także moc pomocy osobom, które tego potrzebują. Piękna idea współpracy, integracji i charytatywny cel to najlepszy sposób, by uczestniczyć w Freedom Charity Run. Zawsze powtarzam sobie, że jestem zdrowy, a inni nie mają tyle szczęścia, więc jeśli mogę to pomagam.

Biegnąc, łączę pasję z pomocą w szczytnym celu. Po prostu biegnę, dla tych co nie mogą. Dla mnie to  - pomaganie przez bieganie.

Udział w biegu do dla mnie zaszczyt, ale i mobilizacja, by dobrze się przygotować do edycji w 2021. Jeśli będzie to możliwe organizacyjnie, to chciałbym pobiec na całej trasie.

Ten bieg dodał mi niesamowicie mnóstwo pozytywnej energii. I sam nie wiem czy osobiście nie otrzymałem więcej niż, Ci dla których biegliśmy.

Wierzę, że propagowanie idei lionizmu „We Serve” – przekona ludzi, otworzy ich serca i uda się zebrać fundusze na Dom Autysty w Poznaniu oraz rozbudowę szkoły w Kibeho w Rwandzie.

Jacek Zawodny (Lions Club Krotoszyn)
fot. archiwum autora